Netgear SPH200D - stacjonarny i Skype w jednym
W nasze ręce trafiło urządzenie, które łączy w sobie funkcję telefonu stacjonarnego i obsługę rozmów VoIP pod nadzorem oprogramowania Skype. Hybryda ta może wyręczyć notebook, jeżeli nie chce nam się go taszczyć na dwór czy między piętrami. Samego Skype'a nie trzeba nikomu przedstawiać – wszedł już w fazę dojrzałości, jest świetnie rozpoznawany i zagościł w w wielu rozwiązaniach (choćby w palmtopach).
Konstrukcja
Neatgear zwykł przykładać wysoką atencję do detali. Rozpakowując zawartość pudła przekonujemy się, że i w tym przypadku nie jest inaczej. Tak stacja bazowa, jak i sama słuchawka z podstawką ładującą zostały wykonane w zgodnie z obowiązującymi trendami i z grubsza mogą się podobać.
Skyphone ma tradycyjną dla Netgeara stylistykę. Wyróżniają ją mającym znamionować aluminium lakierem plastiki. Słuchawka jest dość duża i ciężka, choć nie przesadnie. Niezbyt wysokich lotów jest czteroprzyciskowy sterownik środkowy. Lipne są też knefle „połącz” i „rozłącz” z przezroczystego tworzywa. Szare przyciski klawiatury wyglądają jak w staromodnej komórce. Nie noszą śladów żadnych zaokrągleń czy innych wyprofilowań. Ale może okażą się z tego względu bardziej praktyczne (nie trzeba ich naduszać paznokciem, jak to bywa w nadmiernie zminiaturyzowanych aparatach).
Choć spotkaliśmy się z poglądem, że słuchawka wygląda jak komórka, naszym zdaniem aż tak dobrze nie jest. Oba elementy zestawu zresztą nie są co prawda słoniowate, ale daleko im także do kategorii drobiazgu.
Najtrudniej pogodzić się nam z kablami. Nie możemy doczekać się zasilania bezprzewodowego – z takim bylibyśmy w pełni usatysfakcjonowani. No może jeszcze gdyby sam telefon był cienki, korzystał z wyspecjalizowanego ogniwa w miejsce paluszków oraz był ładowany jak komórka a nie za pośrednictwem podstawki.
Zarówno baza jak i aparat zostały wyposażone we własne zasilacze. Jeszcze przed zakupem warto więc się zastanowić, czy mamy miejsce i gniazdka elektryczne na kolejne dwie czarne kostki oraz towarzyszące im kable. Jest to odstępstwo od reguły właściwej dla innych produktów VoIP Netgear a zarazem cena, jaką płacimy za obsługę dwóch a nie tylko jednej technologii.
Aby zestaw nabrał pełni sił, musi zostać podłączony do gniazdka telefonicznego i do routera lub bezpośrednio do sieci Internet. Siłą rzeczy trzeba się zdecydować na ukrycie kabli a tym samym wariant, gdzie nie będziemy co chwila przepinać urządzenia.
Aparat telefoniczny składa się z kolorowego wyświetlacza, klawiatury alfanumerycznej, dwóch akumulatorków, wyjścia na słuchawki z mikrofonem oraz wejścia na stację dokującą.
Możliwości
Brak tu obsługi obrazu wideo oraz synchronizacji z komputerem. Przez to ostatnie rozumiemy, że fajnie by było, gdyby stacja dokująca lub baza dawały jeszcze opcję komunikowania się z PC/Mac. A tak na załączonej płytce znajdziemy jedynie dokumentację, rejestrację produktu oraz namiar na kod źródłowy firmware (to akurat nieocenione).
Szczyt jednostki bazowej zajmuje jeden przycisk – za to jaki! Po jego naduszeniu słuchawka zaczyna lamentować, aż uszy puchną. Wydaje z siebie sygnał przypominający syrenę alarmu, który pozwala skutecznie zlokalizować położenie telefonu, który powiedzmy gdzieś wcięło (tudzież, skleroza, nie pamiętamy, gdzie go odłożyliśmy). Na szczęście od drugiego przyciśnięcia dźwięk ten milknie.
Klawiatura telefonu okazała się intuicyjna. Pozwala się szybko ze sobą oswoić i sprawnie wpisywać litery, liczby oraz znaki specjalne. Jest ona podświetlana na zielono, co ułatwia korzystanie z niej po ciemku. Dobrze by było, gdyby jeszcze przyciski nie chodziły na boki jak galaretka...
Miło zaskoczył nas wyświetlacz LCD, który jest czytelny nawet na słabym bo słabym ale słońcu. Jego jasność ustawimy od poziomu -3, przez 0 po +3, czyli w sumie mamy siedem poziomów. Mniej przydatna będzie kontrola kontrastu. Nic bowiem nie uratuje nas od efektu bankomatu, czyli całkowicie nieczytelnego wyświetlacza, gdy spojrzeć od góry (np. podstawkę umieszczamy na poziomie pasa lub kolan). Skajpofon nawiązuje tu do komórek nieco starszej generacji, gdzie dominowało białe tło, a barwy podstawowe dawały możliwość stworzenia przejrzystego menu.
Bardzo popularna w Polsce może się okazać opcja „intercom”, gdzie możemy wywołać inną słuchawkę korzystającą z tej samej bazy (między bazami też można migrować). Tej opcji nie polecamy tylko śpiochom, jako że zwykle kończy się na tym, iż funkcja ta służy do wzywania na śniadanie. A wtedy marny los głośnej a zarazem niepożądanej w danym miejscu i czasie słuchawki.
Jakość połączeń
Zasięgu nie testowaliśmy co prawda w domu za miastem, jednak udało nam się zebrać dane dające pojęcie o funkcjonowaniu testowanego rozwiązania technicznego.
Okazało się, że nie jest ono wcale liche i potrafi pokazać pazurki. Tak na oko jest to od 1/3 do 1/2 tego, co potrafi zaoferować para router i laptop. Przy czym zauważyliśmy, że częstotliwość nie lubi się ze ścianami, stropami, kaloryferami i budynkiem w ogóle. O wiele lepiej pracuje pod oknem, gdzie ulokowana jest centralka, i daleko dalej. Chociaż już na skraju zasięgu (jakieś 50-70 m) nie można oczekiwać cudów. A to w słuchawce czy u rozmówcy po drugiej stronie jest za cicho, a to pojawia się dziwny szum, przebicia, szatkowanie wyrazów lub głos najzwyklej w świecie się urywa.
Co innego w promieniu tych 30 metrów. Tu naprawdę nie można narzekać. Przynajmniej podczas rozmowy między słuchawką a laptopem, gdzie odsłuchu dokonujemy na głośnikach tego ostatniego. Wtedy głos potrafi być czysty, a rozmowa sprawia przyjemność. Osoba z Netgear SPH200D aż tak dobrze nie ma – rozmowa przypomina co prawda tą znaną z telefonu komórkowego, ale odbiega od niej jakością. Jest cichsza i po charakterystyce znać, że to VoIP mimo szybkiego redakcyjnego łącza internetowego.
Podobne wrażenie robi odbieranie połączeń przychodzących telefonu stacjonarnego. Głos jest raczej cichy i jakby stłumiony. Brak mu wyrazistości i barwy charakterystycznej dla rozmowy na żywo. Co jednak pocieszające, druga strona nie uskarża się, że to nas słabo słychać (a zdarza się to nam na aparacie klasycznym). Oczywiście szkopuł może tkwić w tym, że to linia analogowa i nie grzeszyła ona nigdy wysoką jakością połączeń.
Na koniec dodać należy, że sygnał nie odbija się od budynków, jak to dzieje się w standardzie WiMAX. Po zgubieniu kontaktu wzrokowego z bazą nasza słuchawka zgaśnie. Szczęśliwie, idąc w drugą stronę, możemy liczyć na automatyczne i zrealizowane w przeciągu sekund wznowienie transmisji danych.
W praktyce
Szybkie rach, ciach i podłączone. Za każdym razem system zgłaszał się, a usługa działała. Naprawdę rzadko zdarza się, że coś funkcjonującego w oparciu o Internet i telefon zarazem lub oddzielnie działa w sposób tak banalny. Nie udało nam się stworzyć konfiguracji, która prowadziłaby do nerwowego wyczekiwania i na koniec klapy. Brawa dla firmy za prace na tym poziomie – do osiągnięcia docelowej konfiguracji wystarczą tu umiejętności na poziomie przykręcania żarówki.
Mało kto lubi mówić do laptopa; do tego grona zaliczamy się i my. Wizja przetestowania telefonu Skype w tradycyjnej obudowie wydała się więc nam interesująca. W końcu dopóki czegoś nie spróbujemy, dopóty nie wiemy, jak smakuje…
Powitanie było dość humorystyczne z elementami rodem z filmu „Ring”. Model demonstracyjny obudził się bowiem z danymi redakcji, u której to gościł poprzednio. W nasze ręce wpadły więc poufne numery pracowników m.in. Onet.pl i Telepolis. Oznacza to więc tyle, że urządzenie po wyładowaniu nie dokonuje automatycznego wylogowania ani wyłączenia.
Potem okazało się jeszcze, że nie wszystkie stany opisowe „wchodzą” tak jak trzeba. Przez co rozumiemy okoliczność, że mamy tu efekt rodem z tradycyjnego komunikatora internetowego. Nowe wersje Skype'a będą odjeżdżać od tej stworzonej przez Netgear lub, jak kto woli, ta ostatnia nie jest aż tak często poddawana aktualizacji aż w końcu może zostać zupełnie zapomniana.
Co więcej i co gorsza brak jest oddzielnego układu zasilającego, który pozwalałby na pracę przy wykorzystaniu prądu z sieci. Chcąc więc skorzystać z zasobów telefonu, musimy odczekać chwilę (no, minutkę) na śladowe choćby naładowanie akumulatorków i dopiero wtedy możemy dobrać się do naszych danych. Czemu jest to niebezpieczne? Ano dlatego, że paluszki lubią robić niespodzianki i pewnego dnia mogą nas zmusić do przejścia się do kiosku po ich nowy komplet.
Skoro już mowa o akumulatorkach, producent podkreśla, że zawsze muszą to być dwie sztuki po 750 mAh każda. Podyktowane jest to zapewne chęcią uniknięcia nadmiernego nagrzewania się słuchawki. W efekcie jednak potrafią one przymierać pozostawione na noc, gdy zasilacz nie podaje im prądu.
Nie jest też najlepiej, jeśli idzie o żywotność akumulatorków w normalnym użytkowaniu. Teoretyczny czas pracy przedstawiony w specyfikacji technicznej trzeba niestety włożyć między bajki. Jeden dzień lub nawet kilka godzin i aparat czeka leżakowanie na ładowarce. Zauważyliśmy jednak, że za żłopanie prądu odpowiada głośnik umieszczony na tyle urządzenia. Potrafi on wysączyć zapas energii w naprawdę krótkim czasie. Kto chciałby więc potrzymać słuchawkę w ogrodzie, powinien się zdecydować na zrezygnowanie z choćby części dźwiękowych bajerów (a tych tu niemało).
Dokuczliwy może się stać brak obsługi polskich znaków diakrytycznych. Chcemy znaleźć w skajpowym wykazie kogoś z ogonkami w nazwisku? Nie da rady – trzeba wcześniej skorzystać ze Skype'a na komputerze.
Do samej polskiej nakładki językowej nie można mieć zastrzeżeń. Sprawia ona, że obsługa telefonu jest prosta i w dużej mierze intuicyjna. Wyłamuje się tu może tylko opcja „Dodaj kontakt”, której nie znajdziemy w „Kontaktach” a w „Menu”. Kreślimy wielki minus za przeoczenie takiej wpadki na polu ergonomii użytkowania.
A coś naprawdę cool? A, jest coś takiego – do tego miana typujemy wyszukiwarkę kontaktów. Wrzucamy do niej swoje (dość nietypowe, dodajmy, i kojarzone na świecie ze znanym koncernem optycznym) nazwisko rodowe i po chwili dowiadujemy się, że występują pod nim użytkownicy Skype na Litwie, w Austrii, Niemczech oraz w Polsce. Gorzej, że wyszukamy jeszcze tylko po adresie e-mail. Takie sztuczki jak wyszukiwanie według kryterium wieku, kraju, języku i płci nie są dostępne.
Pobór prądu
0,1 - 0,3 W - stacja dokująca bez aparatu
1,1 W - ładowanie słuchawki (wyłączona) przez stację
1,3 W - telefon na kołysce (włączony)
2,9 W - baza
3,0 W - baza wywołująca system alarmowy
Podsumowanie
O ile na początku byliśmy nastawieni sceptycznie do Skyphone'a, to w dniu zwrotu sprzętu nasza opinia o rzeczonym ustrojstwie była już o wiele lepsza. Oferuje ono to, co obiecuje, chociaż z miejscem na udoskonalenia w kolejnych generacjach produktu.
Na chłopski rozum urządzenie to powinno zostać wycenione jak router i tak też jest w rzeczywistości. Płacimy w końcu za stację bazową i słuchawkę – a nie tylko za tę ostatnią.
Co więcej, łatwo zakreślić grupę docelową urządzenia. W naszym kraju są to rodziny, które chcą się komunikować się z „wyjechanymi” lub te podzielone pokoleniowo. Mamy tu także na myśli rodaków za oceanem, którzy załapali się do Chicago czy Nowego Jorku w ramach programu „zielonej karty”. Aparat da postawić się na stole i pozwoli prowadzić charakterystyczną konwersację my dwoje plus dzieci w USA wobec rozmówcy w Polsce skazanego na godziny konwersacji.