Test Asus Eee PC 4G
Baby PC. Od jakiegoś czasu odżywają marzenia o tanim komputerze przenośnym, który znalazłby się w każdym domu. Koncept minilaptopa nie jest nowy, stąd Asus Eee PC nie jest pierwszym urządzeniem ultraprzenośnym, ale może przejść do historii dzięki temu, że jako pierwszy sprzeda się w milionach egzemplarzy. Na to wskazuje popularność, jaką zdobył on pod koniec roku w Stanach Zjednoczonych.
Obudowa
Moda na coś ma to do siebie, że jest przelotna i mija, zanim się obejrzymy. Prawidłowość ta sprawdza się w przypadku gadżetów, a taki charakter ma minilaptop Asusa. Czy popularność Eee PC będzie efemeryczna, czy też utrwali się na dłużej zależy więc od tego, czy komputer ten ma odpowiednie walory, mogące mu ją zapewnić. Jednym z nich jest konstrukcja obudowy.
Eee PC dostępny jest w kilku (ostatecznie ma ich być pięć) wersjach kolorystycznych. Nam dostał się biały, od którego wszystko się zaczęło. Nie jest tak, jak w przypadku innych laptopów, że spód urządzenia ma kolor czarny, gdyż podstawa Eee PC jest również perłowobiała. Tym samym obudowa mocno używanego Asusa może się z biegiem czasu stać nieestetyczna, kiedy dziecko (jeżeli zamierzamy mu go przydzielić) ją ubabrze, w sposób bardziej rażący niż taka sama koloru czarnego. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, gdyż tym sposobem możemy wpoić pociesze poszanowanie własności i dbałość o czystość.
Eee PC nada się dobrze nawet dla kilkuletniego szkraba, gdyż ma dziecięce rozmiary. Ot, niewielkie pudełeczko mierzące 22,5 x 16 cm. Komputer przypomina nieco przerośniętą puderniczkę. Nie jest jednak chucherkiem i kiedy zważymy go w dłoni (jego masa z akumulatorem to 930 g), wyda się nam konkretny.
Bardzo fajne jest to, że wieko nie ustępuje pod naciskiem. Przesądza o tym nie jakiś specjalnie mocny materiał, ale jest to raczej kwestią ograniczonej powierzchni, która lepiej trzyma strukturalną spójność. Naciskając na pokrywę doczekamy się tylko trochę skrzypienia.
Zawiasy stawiają mocny opór początkowy, więc klapkę trzeba podnosić przy użyciu obu rąk. Zawiasy muszą być mocne, gdyż to one trzymają ekran w zamknięciu. Jeżeli patrzeć na komputer z góry, w prześwicie między platformą roboczą a wiekiem widać srebrny element - nie łapmy jednak za niego, bo to nie pomagający w otwarciu uchwyt a belka przyciskowa touchpada.
To dobrze, że zawiasy stawiają mocny opór, gdyż dzięki temu ekranik nie buja się nam, kiedy się poruszymy czy w razie innego rodzaju drgań. Obudowie trzeba natomiast zapewnić dobre oparcie, gdyż w razie trzymania jej na kolanie w sposób beztroski (co zdarza się często), naciśnięcie przycisku touchpada czy nawet energiczniejsze bębnienie w klawisze będzie wytrącało filigranowe urządzenie z równowagi, co wyraźnie obniży efektywność pracy.
Oceniając walory samej konstrukcji, należy też zwrócić uwagę na sprytnie pomyślany, poręczny, ergonomiczny zasilacz w postaci wkładanej do ściany kostki (wraz z przewodem i końcówką waży on 200 g). Da się go również podłączyć do gniazdka z bolcem.
Zasobności w złącza nie ma co krytykować, biorąc pod uwagę, z jakim maluchem mamy do czynienia. Eee PC ustępuje pod tym względem testowanemu przez nas niedawno Aristo Pico (VIA NanoBook), ale nie odstaje jakoś dramatycznie. Bardzo ważne są porty USB, a to ze względu na konieczność rozszerzania za ich pośrednictwem zasobów pamięci masowej, której Asusowi brakuje. Jest ich aż trzy, jeden z lewej i dwa z prawej strony. Na prawej burcie ulokowano też czytnik kart pamięci.
Osprzęt
Klawiatura Eee PC może budzić poważne obawy. To zrozumiałe, bo sami wątpiliśmy w funkcjonalność tak małego instrumentu. Trzeba jednak powiedzieć, że wypadła ona konstruktorom i tak nieźle, jak na stojącą do dyspozycji powierzchnię. Ma ona szerokość całych 21 cm (klawiatura popularnego notebooka z ekranem 15,4" mierzy około 30 cm). Wymiary literaków to 1,5 x 1,25 cm.
Faktem jest jednak, że pisanie na takich drobiazgach idzie z początku opornie. Jest to konsekwencją upychania płytek gdzie się da, a nie ułożenia ich według schematu, do którego przywykliśmy. Szczególnie nietrafiony jest prawy Shift gdzieś na zupełnej rubieży. Do tego między klawiszami nie ma żadnych odstępów. Skutkiem tego klawiatura wymaga przyzwyczajenia i nie wyobrażajmy sobie, że ot tak będziemy pisać płynnie. Z początku należy się liczyć z mnóstwem pomyłek, a szczególnie często mogą sobie wchodzić w paradę Enter z cudzysłowem. Ten ostatni ma szerokość połowy palca. Taką samą charakteryzuje się prawy Alt, co będzie niefartowne dla stawiających polskie znaki.
Niefajną właściwością klawiszy jest to, że nie są one ustabilizowane i kiedy je przyciskać ruchem masującym, wychodzą jakby ze swoich orbit. Obawiamy się więc, że z biegiem czasu mogą wypadać. Skutkiem tego też klawisze wydają z siebie podczas pisania szelest przypominający trochę szczęk krążków zabawkowego liczydła (czy innych pchełek). Do tego dochodzi dość wyraźny klik, który będzie najgłośniejszym odgłosem dobiegającym od tego cichego poza tym laptopa.
Skoro jesteśmy przy kulturze pracy, wypada wspomnieć, że klawisze nie są specjalnie miękkie (choć takie może być początkowe wrażenie), gdyż czuć wyraźny opór, który przekłada sę na silne, ale nie męczące odbijanie.
Podstawową niedogodnością był dla nas jednak (tymczasowy) brak polskich znaków. Jeżeli ktoś ich nie potrzebuje, droga wolna, ale właśnie z tego powodu warto poczekać na nakładkę spolszczającą.
Gładzik nie jest tak miniaturowy jak w Aristo Pico. Tabliczka ma wymiary 4,5 x 3 cm. Zmieściła się na niej nawet strefa przewijania w pionie (oznaczona graficznie, żeby nie było wątpliwości)! Generalnie z pomocą tego przyrządu da się zupełnie przyzwoicie sterować kursorem, choć nie jest to tak wygodne jak w poważnym laptopie. Przewijanie np. może nam przelatywać trochę za szybko i wypadać kostropato.
Metaliczna belka przyciskowa jest natomiast trochę nie halo, jako że stawia za duży opór i silnie odbija. Z tego względu, przystępując do wykonania kliku, trzeba się nieco natężyć. Co zrozumiałe, przyciski są też przy okazji głośne.
Obraz
Asus Eee PC posiada 7-calową matrycę matową o rozdzielczości 800x480 pikseli (WVGA), która jest podświetlana diodami LED.
Obraz jest o tyle zadowalający, że ekran jest bardzo równomiernie i mocno (bardziej skłonniśmy wierzyć w wartość 220 aniżeli około 130 nitów) podświetlony.
Stopą achillesową wyświetlacza jest natomiast rozdzielczość, gdyż większość stron internetowych jest zoptymalizowana do szerokości 1024 pkt. i nie wyświetla się w całości na ekranie. Jak widać na obrazku, nasze forum skaluje się jednak bardzo dobrze i jego przeglądanie odbywa się w komfortowych warunkach (gorzej z wypowiadaniem się, ale to z innych względów).
Osiągi
Eee PC 701 jest wyposażony w wykonany w technologii 90 nm procesor Celeron M ULV 900 MHz, który jednak jest przyhaltowany do 630 MHz na fabrycznym BIOSie. Jeżeli komuś nie odpowiada taka prędkość, może się pokusić o samodzielne przywrócenie procesorowi normalnego taktowania (wtedy jednak będzie on zużywał więcej energii), albo też czekać na odpowiednią aktualizację BIOSu Asusa.
W testowanym przez nas wydaniu (4G) komputer posiada 512 MB pamięci operacyjnej (533 MHz). W Stanach Zjednoczonych można powiększać RAM bez utraty gwarancji i u nas powinno być podobnie. W testowanym egzemplarzu przegroda pamięci była jednak zaplombowana.
Chipset to Intel 915GM z kartą GMA 900. Jak widać, układ graficzny nie jest więc żadną atrapą, a choć nie posiada on nadzwyczajnej wydajności, wciąż jeszcze można go spotkać w aktualnie sprzedawanych modelach dorosłych laptopów.
Dane są składowane na dysku SSD o pojemności 4 GB, z których jednak do dyspozycji użytkownika zostają 1,3 GB - reszta zajęta jest przez system i fabrycznie zainstalowane aplikacje.
czas wykonania operacji | |
---|---|
start systemu | 27 s |
wyjście ze stanu wstrzymania | 7 s |
wyłączenie komputera | 7 s |
start Planetarium | 22 s |
start OO Documents | 10 s |
start OO Spreadsheets | 7 s |
start OO Presentations | 6 s |
start PDF Reader | 5 s |
skanowanie systemu antywirusem | 35 min 49 s |
Wpływ na otoczenie
Hałas
Eee PC 4G jest zdecydowanie cichy, choćby w porównaniu z konkurencyjnym Aristo Pico. Dzięki temu, że otrzymał dysk krzemowy a nie talerzowy, brzęczy w nim tylko wiatraczek. Brzęczy, gdyż jest to odgłos dość nikły (jego natężenie wynosi 33,8 dB) i raczej mało uciążliwy (w swojej charakterystyce przypomina nieco odgłos pracującej lutownicy). Na hałas narzekać mogą więc jedynie osoby przewrażliwione.
Takie przyjemne zachowanie zawdzięczamy najpewniej ograniczeniu taktowania procesora. Kiedy jednostka centralna jest odblokowana, pracuje na wyższym napięciu i wytwarza tym samym więcej ciepła. Kiedy zaś się nadmiernie rozgrzeje, wentylator dostaje ponoć szału i wydaje z siebie denerwujący wizg.
Hałas
luz |
| 31.6 / 33.8 / 0 dB |
obciążenie |
| 0 / 0 dB |
| ||
30 dB cichy 40 dB(A) słyszalny 50 dB(A) irytujący |
||
min: , med: , max: (odległość 15 cm) |
Ciepło
Minilaptop Asusa nagrzewa się w niewielkim tylko stopniu, przynajmniej w testowanym przez nas wydaniu 4G.
Po kilkudziesięciu minutach używania Eee PC ciepłota obudowy staje się wyczuwalna, to znaczy bliska ciepłocie ludzkiego ciała. Nie jest ona jednak uciążliwa (nawet na dłuższą metę), jako że maksymalne temperatury wynoszą około 36°C (podobne wartości skrajne notowaliśmy na pulpicie i na spodzie platformy roboczej).
(+) The maximum temperature on the upper side is 35.9 °C / 97 F, compared to the average of 33.1 °C / 92 F, ranging from 21.6 to 53.2 °C for the class Netbook.
(+) The bottom heats up to a maximum of 35.5 °C / 96 F, compared to the average of 36.6 °C / 98 F
(+) The palmrests and touchpad are reaching skin temperature as a maximum (35.9 °C / 96.6 F) and are therefore not hot.
(-) The average temperature of the palmrest area of similar devices was 29.3 °C / 84.7 F (-6.6 °C / -11.9 F).
Głośniki
Głośniczki zamontowane są po obu stronach matrycy, co jest przyczyną rozmaitych zjadliwych komentarzy. Grają one relatywnie głośno i to pisze się im na plus.
Wydajność akumulatora
Eee PC 4G dysponuje czterokomorowym akumulatorem o pojemności 5200 mAh (37 Wh). To sporo, wziąwszy pod uwagę energooszczędne podzespoły i wielkość matrycy. Na dodatek niskie napięcie (7,4 V) powinno przedłużyć żywotność tej baterii. Akumulator trzyma przy pracy około 3 h. Maksymalnie zaś udało nam się wydłużyć autonomiczność do czterech godzin bez kwadransa. Ładowanie zabiera natomiast ponad dwie i pół godziny.
wyłączony / stan wstrzymania | 0 / 0 W |
luz | 24.2 / 24 / 0 W |
Legenda:
min: ,
med: ,
max: |
W praktyce
Rozgłos i popularność Asusa Eee PC sprawiły, że jego świeży użytkownik wysoko stawia poprzeczkę. Tak też było z nami. Mimo to komputerek zaskakuje bezgłośną pracą i wyjątkowo lekką konstrukcją. W końcu decydujemy się uruchomić tego liliputa i okazuje się, że pulpit ładuje się błyskawicznie.
Xandros, bo właśnie ta dystrybucja Linuksa trafiła pod strzechy, wita nas więc od najlepszej strony. Mamy tu na myśli fakt, że Pingwin dodaje skrzydeł sprzętowi, który nie grzeszy potężną mocą obliczeniową. Sama jego instalacja została pieczołowicie przygotowana i zostanie przeprowadzona nawet przez tych z nas, którzy kupują swój pierwszy komputer. Gorzej, że póki co do wyboru mamy jedynie układ klawiatury angielski i chiński.
Dzięki diodom LED matryca jest równo podświetlona i robi jak najlepsze wrażenie. Czerwony hot piksel, który nam się trafił, widoczny był jedynie na tle czarnym. Poza nim znikał i był nie do wyłapania.
Na papierze, czyli w specyfikacji, razi miniaturowy, jeśli idzie o pojemność, nośnik danych. Nam to jednak nie przeszkadzało i wydaje się, że można świetnie sobie poradzić, posiłkując się zewnętrznymi dyskami twardymi, kartami pamięci flash i pendrive'ami. Razi coś, co wychodzi dopiero w praniu. Zapakowany tu Xandros na wzór serwera wirtualnego daje użytkownikowi dostęp jedynie do podkatalogu w katalogu /home. Oznacza to, że można poczuć się cokolwiek klaustrofobicznie i odczuwać pewien niedosyt w postaci linii komend i niemożliwości robienia wszystkiego i wszędzie.
Co prawda łatwo zapomnieć, że komputerem zawiaduje Linuks, to jest kilka miejsc, gdzie musimy zmienić nasze przyzwyczajenia. Jednym z nich jest choćby zaznaczanie całego adresu URL w przeglądarce (Firefox). Zwykły dwuklik jest nieskuteczny (w innych miejscach jedno kliknięcie działa jak podwójne) i trzeba posiłkować się Alt+A. Oznacza to, że komputerek wymaga nieco cierpliwości, woli wyuczenia nowych nawyków i oswojenia.
Z racji tego przyuczania do nowego środowiska mieliśmy pewne problemy z uzyskaniem połączenia z siecią bezprzewodową. Dziennik operacji wymaga opatrzenia, podobnie rozdzielone na kilka ikonek narzędzia (które też wymagają czasu na poznanie). Po zrobieniu porządku z routerem okazało się, że wszystko śmiga aż miło. Możemy się wpiąć do sieci z szyfrowaniem WPA2 i nic nie zrywa mimo spacerów i chowania się za drzwiami. Czasem tylko połączenie nie jest zestawiane zaraz po starcie (mimo wymuszenia w konfiguracji) i trzeba wydać odpowiednie polecenie z wyciąganego menu.
O ile początkowo można odbierać Eee PC sceptycznie, to z upływem czasu miękniemy. Dotyczy to zarówno użytkowników zaawansowanych, jak i nowicjuszy (tak sprzętowych, jak i tych w dziedzinie warstwy systemowej). Każda minuta przynosi coś, co sprawia, że coraz bardziej go lubimy. No i tak jak z ogromną większością Linuksów tak i tu podłączenie do Internetu potrafi zdziałać cuda. Okazuje się, że komputerek wyśmienicie wywiązuje się z pokładanych w nim oczekiwań.
Pewnym niezrozumiałym zagraniem ze strony Asusteka jest fabryczne wyłączenie kamerki. Przekłada się to na brak obrazu w Skype i pewien kłopot dla tych z nas, którzy są całkowicie zieloni. Wystarczy wtedy wejść do BIOSu podczas startu systemu (klawisz F2) i zmienić odpowiednią pozycję (co nie jest takie oczywiste dla wszystkich i wymaga dociekliwości).
Wbudowany antywirus i menedżer zadań to komponenty systemu, które mogły zadecydować o wyborze Xandrosa dla tego właśnie projektu. Ten pierwszy to ClamAV w szatach nadanych przez Kanadyjczyków zarządzających tą właśnie dystrybucją, drugi natomiast pomoże poradzić sobie ze zwielokrotnionymi oknami (jak kombinacja Fn+Print Screen dająca ich mnóstwo) oraz z tymi aplikacjami, które potrafią przestać odpowiadać (takie zwisy notowaliśmy w Planetarium).
Jedną z największych paczek jaką znajdziemy w systemie, to OpenOffice i jego składowe. Towarzyszy mu Adobe Reader, który zajmie się sprawnie zajmie się plikami PDF.
Wydaje się, że zmodyfikowanego Xandrosa można było mocno odchudzić i nieco lepiej dopracować. Chodzi tu choćby o fakt, że w graficznej nakładce na apt-get aktualizacji komponentów systemowych można dokonywać tylko pojedynczo (mimo faktu występowania w systemie menedżera Synaptic, który potrafi nieco więcej).
Poza tym niemrawym dodawaniem, usuwaniem i aktualizowaniem aplikacji brak też dodawania tych szeroko występujących w świecie Linuksa. Co więc zrobimy gdy zechcemy użyć ulubionego kalendarza lub schowka systemowego? No, właśnie. Te ograniczenia mogą skłonić nas do przesiadki na Windowsa XP.
Przegląd oprogramowania
Podsumowanie
Eee PC to laptop bardzo fajny, ale raczej jako całokształt, bo trudno wyróżnić jakąś cechę zdecydowanie na plus. Być może to dlatego, że jego interfejs jest od wejścia bardzo przyjazny użytkownikowi. Wszystko bowiem jest tam podane jak na talerzu. Jeżeli nie mamy wyrobienia w świecie komputerów, nie trzeba się zagłębiać w odmęty interfejsu, by skorzystać z zasadniczych możliwości Eee PC. Jest on tak wykombinowany, że nie wyda się zbyt prostym użytkownikowi dorosłemu, a jednocześnie na tyle prostolinijny, żeby nawet kilkuletnie dziecko połapało się w nim w miarę szybko.
Grupa docelowa jest szeroka, a minilaptop Asusa jest jak najbardziej uniwersalny. Nam jednak wydał się szczególnie przydatny dla dzieci. Może więc być pierwszym komputerem dla naszej latorośli. Tu jednak pojawia się pewien zgrzyt - Eee PC odpowiada raczej potrzebom starszaków, gdyż elementów edukacyjnych dla najmłodszych nie ma zbyt wiele. W pakiecie są proste aplikacje do zabawy, ale także rozwijające dziecko pod względem logicznym. Mamy tu trochę mydło i powidło - producent wcisnął to, co jest darmowe i może się przydać, nie dbając o jakąś spójną koncepcję alokowanego oprogramowania. Łatwo przejrzeć jego grę - miało się znaleźć dla każdego coś miłego. Choć zwykle bywa tak, że rzeczy do wszystkiego okazują się być do niczego, Asusowi udało się uniknąć tego losu, choć niewątpliwie balansował na krawędzi. Biorąc to pod uwagę, wróżymy Eee PC w miarę pomyślną przyszłość.
Minilaptop Asusa można go jednak traktować jako komputer do dorosłych zastosowań, ale raczej w charakterze pomocniczym. Da się przy jego udziale skorzystać z internetu, zapisać na szybko coś ważnego. Fizyczne charakterystyki tego sprzętu sprawiają bowiem, że można go włączyć i używać w każdym praktycznie miejscu. Na wąskim pulpicie na uczelni, w pociągu czy wreszcie w samolocie, gdzie mamy mało miejsca między rzędami foteli.
Eee PC przeciera szlaki, bo po pierwsze jest mały a po drugie oparty na niewymagającej (aczkolwiek nie zawsze niezawodnej) platformie linuksowej. Clou tego komputera to zestawienie niewielkich rozmiarów z procesorem x86. Od takich urządzeń powinno się w roku 2008 zaroić i będą one coraz doskonalsze.
Sam Asus zresztą podda swoje dziecko modernizacji, w wyniku której otrzyma ono nowocześniejsze podzespoły oraz większe wyświetlacze. Matryca o przekątnej 7" jest bowiem elementem, na który słyszy się najwięcej narzekań. Przydałoby się też, by Asus Eee PC był w stanie dłużej działać na akumulatorze. Gdyby tak do trzech dołożyć jeszcze ze dwie, byłoby wspaniale.