Kolos, landara, kolubryna - takie określenia cisną się na usta, kiedy zetkniemy się z kadłubkiem D901C (występującym pod wieloma różnymi nazwami w ofertach rozmaitych konfekcjonerów). Kiedy postawiliśmy go na szali, waga wskazała dokładnie 5550 g dla tego wariantu wyposażenia. Sam zasilacz waży 1,4 kg i jest tym samym cięższy od niejednego subnotebooka. Imponująca jest też wysokość całości - laptop mierzy 6 cm wzrostu.

W tym potężnym cielsku musiały się zmieścić liczne i solidne podzespoły, o których mowa będzie później. Nie ma co jednak się dziwić, że komputer waży tyle, skoro wpakowano do niego aż trzy twardziele.

Wygląd stoi pod znakiem skromności i prostoty. Nie ma tu wariacji kolorystycznych czy jakichś szczegółów podniesionych do rangi sztuk. Jedynym urozmaiceniem pewnej monotonii jest podświetlenie na niebiesko wyłącznika.

Powierzchnie zewnętrzne obudowy Clevo D901C powstały z tworzywa sztucznego. Są one w przeważającej mierze pokryte lśniącym lakierem i niezbyt miłe w dotyku. Obudowa jest solidna i przez cały czas trwania testów nie stwierdziliśmy uginania się czy skrzypienia elementów podczas manipulowania laptopem.

Na trudny do zdarcia wygląda też 17-calowy monitor. Zawiasy trzymają go w przyjmowanej pozycji dość mocno, toteż w jego poruszenie trzeba włożyć sporo siły. Chybotanie się ekranu po takim manewrze jest na tyle nieznaczne, żeby nie zawracać sobie nim głowy.

Pewnego przyzwyczajenia wymaga mechanizm ryglujący, który obejmuje dwa niezależne od siebie rygle. Niezbyt fajny jest też kształt klipsów zwalniających.

Złącza obsadzono na wszystkich czterech ściankach. Wyposażenie jest tak bogate, że przesyt można uznać wręcz za niekorzystny, gdyż podłączone do notka przewody mogą utrudniać operowanie dłońmi w sąsiadującej przestrzeni. Problem jest tym bardziej dotkliwy, że interfejsy zebrano w pęczki.

Szczególnie uciążliwe mogą być porty audio oraz porty USB, które lepiej byłoby rozbić na mniejsze grupy i umieścić z tyłu, bądź na lewej burcie laptopa, ewentualnie przesunąć w głąb prawej ścianki. Pozostaje nam tylko współczuć praworęcznym właścicielom Clevo D901C, którzy chcieliby korzystać z myszki.

Ważnym aspektem są też kąty widzenia. Poziome kąty widzenia są znakomite. Te w zakresie pionowym też nie są złe, ale tylko na tle tego, co widujemy w tańszych laptopach.

Hałas

Niesamowite osiągi mają swoją cenę, która ujawnia się wyraźnie w formie hałasu. Wkrótce po uruchomieniu komputera, i to niezależnie od trybu pracy, zaczyna dobiegać ze spodu notebooka odgłos pierwszego z czterech w sumie wentylatorów. Już najniższy poziom hałasu, tj. 39,7 dB, jest wyraźnie słyszalny, a jeżeli wykonujemy na komputerze jakieś mało zajmujące prace, może on być bądź to drażniący, bądź zniechęcający.

Kiedy zwiększymy wymagania, zmuszając D901C do wysiłku, do towarzysza dołączają pozostałe wiatraczki i wtedy już naprawdę się zaczyna. Zmierzone przez nas maksymalne natężenie w wymiarze 50,8 dB skłania do odruchowego uniesienia brwi.

W trakcie oddawania się rozgrywce wypada zatem podkręcić siłę głosu, by zagłuszyć odgłos wentylacji, bądź też nałożyć na uszy słuchawki, by nie tracić tworzących atmosferę danej fabuły najsubtelniejszych dźwięków.

Naprzykrzające się często źródła hałasu jak napęd DVD czy dyski twarde, których D901C posiada trzy, wobec dźwięku wentylatorów bledną i nie są bolączką.

Ciepło

Choć wentylatory dają z siebie wszystko, nie są w stanie zapobiec poważnemu nagrzewaniu się nie tylko podzespołów ale i obudowy. Kiedy pomęczyć komputer, temperatura całej podstawy zbliża się do 50°C. Tym niekorzystnym zjawiskiem dotknięta zostaje też wierzchnia strona platformy roboczej. 45°C w lewej części klawiatury to już nie przelewki.

Ciekawe że na pulpicie, w miejscu oparcia dłoni, maksymalne temperatury nie były alarmujące, a zupełnie znośne. Tego się trzymajmy, szukając powodów do poprawienia sobie nastroju w tej dość niepomyślnej sytuacji.

Tę rubrykę należałoby sobie odpuścić, jako że akumulator jest dla Clevo D901C tylko zbędnym balastem. Co gorsza, bateria stanowi dla notebooka ważną podpórkę, stąd nie można jej usunąć dla świętego spokoju. Na wszelki wypadek, żeby użytkownikowi nie strzeliło do głowy nic głupiego, akumulator jest przyśrubowany trzema wkrętami.

Pomiar poboru mocy pokazuje, dlaczego ten sprzęt jest zaopatrzony w tak niebagatelny zasilacz. Maksymalne zużycie prądu wynosi ni mniej ni więcej tylko 207,9 W z obciążeniem i aż 122 W, kiedy komputer działa sobie a muzom. W takiej sytuacji akumulator o pojemności 6600 mAh (97 Wh) nie zda się na wiele.

Kiedy więc najdzie nas ochota na popykanie w jakąś fajną grę, a akurat zabraknie prądu, komputer wytrwa na baterii pół godziny. Skóra niewarta wyprawki.