Test Fujitsu Siemens Lifebook T4220
MechDrawer. W przypadku laptopa z funkcją tabletu dobra matryca to podstawa. Jeśli wyświetlacz jest słabej jakości, cierpi na tym komfort użytkowania. Fujitsu Siemens ma renomę producenta, który stosuje w swoich notebookach porządne matryce. Stąd można było być raczej spokojnym o los LifeBooka T4220 w teście.
LifeBook T4220 to kolejny z szeregu laptopów Fujitsu Siemens z funkcją tabletu, następca identycznego od zewnątrz T4215, który z kolei zastąpił pokazany w roku 2006 model T4210. Sylwetka wcale jednak nie jest przestarzała - dzięki odważnemu wzornictwu nadal może się podobać. W jego wyglądzie uwidocznia się wyraźnie nuta industrialna. Obudowa stylizowana jest na kształt laptopów pancernych, a w stanie złożonym wygląda jak futurystyczny czołg z japońskiej kreskówki (obudowa anteny do łączności GSM kojarzy się z lufą).
T4220 jest produkowany w tradycyjnych dla LifeBooków barwach. Ma więc czarne, matowe wieko, które co prawda łatwo się palcuje i napiętnowane w ten sposób wygląda nieestetycznie, ale łatwo je wyczyścić, używając do tego choćby tetry. W środku srebrny pulpit otacza białą klawiaturę. Kompozycja ta nie wygląda wcale źle, szczególnie że srebrna jest też ramka ekranu.
Ze względu na to, iż chodzi o tablet, chroniony magnezową obudową wyświetlacz jest zamocowany na centralnym zawiasie, który pozwala na jego obracanie (w obie strony, co jest cechą wyjątkową - inne takie sprzęty mają określony kierunek okręcania ekranu). Dwustronny rygiel pozwala na blokowanie ekranu w (zaskakująco, zważywszy na to, że dzieje się w jednym punkcie) stabilnej pozycji w trybie tabletu oraz po zamknięciu ekranu, kiedy urządzenie pełni rolę klasycznego notebooka.
Mankamentem T4220 są jego grubość oraz znaczna (jak na notek z 12-calową matrycą) waga. Jako że jest dość duży i ciężki, używanie go w powietrzu (jako tabletu) nie jest tak wygodne, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Cechą szczególną laptopotabletu FSC jest to, że magazynek na piórko znajduje się w obudowie ekranu (konkretnie w lewej górnej części jego ramki) a nie w korpusie, jak to jest w większości innych urządzeń tego typu. Tym sposobem rysik jest zawsze na widoku (żeby utrudnić zgubienie, możemy go sobie zawiesić na sznurku). Wyjmowanie piórka wydało się nam trochę niewygodne (trzeba to robić siłowo), ale można domniemywać, że po serii ćwiczeń będzie ono wychodziło łatwiej.
W wielofunkcyjnej kieszeni mieści się modułowy (zwalniany specjalną dźwignią) napęd DVD. Można go zastąpić dodatkowym dyskiem lub akumulatorem (producent utrzymuje, że w takim wypadku maksymalny czas pracy może się rozciągnąć do nawet 10 h). Napęd optyczny przestaje działać po przestawieniu urządzenia w funkcję tabletu.
Choć produkt japońsko-niemieckiego konsorcjum jest dobrze dopracowany, zwróciliśmy uwagę na pewne niedomagania tej konstrukcji. Należy tu wspomnieć o dość luźnym w swojej wnęce na spodzie obudowy i mocno klekoczącym (np. przy przenoszeniu zamkniętego laptopa lub też w razie korzystania z funkcji tabletu) akumulatorze. Wyraźnie uginają się pod naciskiem oba obszary pulpitu, na których opieramy nadgarstki.
Jako że akumulator mieści się w spodniej części urządzenia, większość złączy można było umieścić na tyle obudowy. Znaczna ich część jest schowana za zaślepkami, które mają uniemożliwiać przedostawanie się do wnętrza kurzu i innych zanieczyszczeń, kiedy korzystamy z funkcji tabletu. Interfejsy są liczne, aczkolwiek brakuje gniazd FireWire, S-Video, DVI czy HDMI. W standardzie znajduje się wbudowany moduł łączności UMTS/HSDPA, który sprawdziliśmy w praktyce.
UMTS
Jak już zostało napisane szczyt obudowy T4220 wieńczy antena GSM. Jej możliwości przetestowaliśmy za sprawą karty SIM dającej dostęp do usługi Orange Business Everywhere. Wbudowany modem UMTS przyrównać mogliśmy do karty PCMCIA markowanej przez ZTE.
Zacząć należy od tego, że kartę SIM ładujemy z tyłu urządzenia. Mieści się tam zaślepka i specjalnie wygospodarowane miejsce. Należy wsunąć kartę SIM zgodnie z diagramem na obudowie i zaciągnąć zasuwkę. Dopiero wtedy system wykryje urządzenie i samą konfigurację usługi.
Aplikacja Orange Business Everywhere nie rozpoznaje wbudowanego modemu. Nie stanowi to jednak żadnej przeszkody - wystarczy skorzystać z aplikacji Sierra 3G Watcher. Tak jak ta pierwsza odczyta ona konfigurację usługi, a samo logowanie różni się tylko tym, że musimy jeszcze podać hasło (w tym wypadku jest to "internet"). Mylące może być to, że przy niskim poziomie sygnału aplikacja może potraktować owo hasło jako nieprawidłowe. Na szczęście takie perypetie przechodzi się tylko raz i dalej już jedziemy na zdobytym doświadczeniu bez stresowania się, że coś nie gra.
Nie było nam dane przetestować sieci 3G ani 3G+. Kontakt z urządzeniem mieliśmy w tzw. wiosce zabitej dechami, gdzie sięga jedynie zasięg GPRS i EDGE. Jak się spodziewaliśmy, tak instalacja wbudowana jak i ta dopinana na PCMCIA są bardzo czułe na miejsce, z którego się łączymy. Po jego odnalezieniu
fabryczna antena dała nam sygnał na poziomie od -86 do -82 dBm i transfer w okolicach 10 kb/s. ZTE nie chciał działać stabilnie nigdzie poza jednym jedynym miejscem i podawał dane z prędkością bliższą 3 kb/s.
Osprzęt
Klawiatura, jak to w laptopach Fujitsu, zasługuje na trochę cierpkich słów. Nie chodzi bynajmniej o niewyraźną czcionkę na klawiszach, która wygląda tak, jakby była nadrukowana w trybie oszczędnym. Ugina się ona mianowicie w różnych miejscach (szczególnie wyraźnie w prawej części), co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na jej hałaśliwość. Stukot klawiszy jest dość donośny.
Choć klawiatura jest niewielka, jej układ jest do przyjęcia. Dość szybko można się przyzwyczaić do wymiarów i tym samym rozmieszczenia poszczególnych płytek. Przeszkadza przede wszystkim często używany lewy shift. Tu może się zdarzać najwięcej pomyłek (na drugim miejscu jeżeli chodzi o upierdliwość uplasował się backslash, wchodzący często, kiedy w rzeczywistości chodziło nam o enter). Oczywiście nie jest tak wygodnie jak na większych, ale nie można narzekać.
Klawisze są raczej twarde niż miękkie, ale cechują się daleko posuniętą delikatnością, więc wrażenie może być odmienne. To, że stawiają jednak dość mocny opór, stwierdzimy po jakimś czasie, kiedy odczujemy w palcach lekkie zmęczenie.
Klawiatura nie jest ponoć odporna na rozlanie płynu, ale oczywiście lepiej się o tym nie przekonywać.
Tabliczka touchpada nie jest specjalnie obszerna. Dzięki ponadprzeciętnym właściwościom ślizgowym można szybko przemieszczać kursor na ekranie. Przy lekkim zwiększeniu prędkości idzie uzyskać zadowalający efekt.
Przyciski towarzyszące gładzikowi są niestety jak z Acera. Plastikowe i dość tandetnie hałasujące. Co ciekawe, między nimi znalazł się też podobny do acerowskiego klikacz zastępujący rolkę - inaczej niż w w laptopach tajwańskiej firmy załatwia on tylko (nie tak dobrze jak strefa przewijania na tabliczce, którą trzeba sobie aktywować) przewijanie w pionie.
Obraz
Choć spodziewaliśmy się, że będzie dobrze, jakość matrycy T4220 po prostu nas powaliła. Prezentowane treści są jak z obrazka i to jakiegoś naturalisty, gdyż cechuje je porażająca wierność. Co ciekawe, nie jest to ledówka, a matryca z tradycyjną świetlówką. Tym bardziej zadziwia równomierne podświetlenie. Wygląda na to, że dostała się nam matryca indoor/outdoor (błysk z powłoką antyrefleksyjną), aczkolwiek wbrew zapewnieniom (technologia nazywa się handlowo AnyLight) wcale nie wypadała równie dobrze pod chmurką co w pomieszczeniu zamkniętym. To jej największy mankament. Kąty widzenia są natomiast rewelacyjnie szerokie. Producent twierdzi, że wynoszą one ponad 160° i to by się na nasze oko zgadzało.
Przechodząc do suchych faktów, należy nadmienić, że wyświetlacz ma przekątną 12,1", a jego format to tradycyjne 4:3 (kwadraciak). Rozdzielczość matrycy to 1024x768 (XGA). Producent oferuje też wersję z panelem SXGA+, który prawdopodobnie będzie lepszym wyborem dla profesjonalnych rysowników.
Zastosowanie zwykłej lampy przesądziło o tym, że podświetlenie nie jest zadowalająco mocne. W najjaśniejszym punkcie luminancja osiąga wartość maksymalną 155,4 cd/m², zaś średnia dla całego ekranu (z 9 punktów) to tylko 135 cd/m². Rozświetlenie wynosi 72,8% - to wartość niewygórowana, ale w rzeczywistości wrażenie jest zgoła odmienne. Zgodnie z subiektywnymi odczuciami kontrast jest natomiast świetny i wyraża się proporcją 518:1. Czerń jest znakomita.
|
rozświetlenie: 73 %
kontrast: 506:1 (czerń: 0.3 cd/m²)
------
Tablet
Matryca, o której była mowa wyżej jest dotykowa, przy czym należy do aktywnych, to znaczy można ją obsługiwać wyłącznie specjalnym rysikiem (Wacom) - palec czy inny przedmiot nie będą działać.
Co ciekawe, specjalne sensory wykrywają, z której strony patrzymy na ekran, by automatycznie ustawić orientację obrazu (tzn. wyświetlanie czy w pionie czy w poziomie). Czasem jednak automat nie odgaduje dobrze aktualnej sytuacji - wtedy należy zmienić orientację ręcznie, przy użyciu wyznaczonego do tego guzika na ramce ekranu.
Jedną z aplikacji, która pozwala pobawić się piórkiem, jest Sticky Notes. Próby wykonane w niej właśnie pozwalają nam stwierdzić, że funkcja tabletu działa przyzwoicie. Rysowanie i pisanie idzie dobrze szczególnie w centralnej części ekranu. Tam reakcje ekranu na zbliżanie (rysik wyczuwany jest z odległości 1,5-2 cm), dotyk i szybkie ruchy są wzorowe. Matryca jest jednak mniej czuła na obrzeżach i tam bywa już różnie; czasem trzeba się wykazać sporą dawką cierpliwości. Literki, cyferki, kółka, kwadraciki, linie - to wszystko wrzucimy jednak generalnie bez najmniejszego problemu. Usuwanie obiektów z pomocą wieńczącej piórko "gumki" idzie równie dobrze i nie należy się sugerować tu naszym filmikiem, na którym chcieliśmy pokazać, co się dzieje, jeżeli nie będziemy trafiać w obiekt kropką, która pojawia się po zbliżeniu gumki do ekranu.
Często spotykamy się z pytaniem, czy taka matryca rozpoznaje różne poziomy nacisku. W celu zweryfikowania tej kwestii pobraliśmy aplikację Adobe Photoshop CS3, która pozwala na aktywację rysunku z uwzględnieniem użytej siły. Czujemy się usatysfakcjonowani uzyskanymi efektami. Nie jesteśmy w stanie ocenić jego użyteczności dla profesjonalisty - naszym szkicom jednak niczego nie brakowało.
Podzespoły
LifeBook T4220 w wersji, którą testowaliśmy, otrzymał znakomity procesor Intel Core 2 Duo T8300 (2,4 GHz). To niezła gratka w laptopie z funkcją tabletu. W innych urządzeniach tego typu spotykamy zwykle procesory niskonapięciowe, których wydajność jest, oględnie mówiąc, słaba.
Karta graficzna GMA X3100 jest jak najbardziej na swoim miejscu w tym specyficznym laptopie. Pojawiają się ostatnio głosy, że przydałoby się, żeby na laptopie z funkcją tabletu można było pograć w bardziej wymagające gry, ale to raczej pieśń przyszłości, a na razie wciąż pewna aberracja.
3DMark 2001SE Standard | 6151 pkt. | |
3DMark 03 Standard | 1799 pkt. | |
3DMark 05 Standard | 935 pkt. | |
3DMark 06 1024x768 Score | 642 pkt. | |
Pomoc |
PCMark 05 Standard | 4541 pkt. | |
Pomoc |
Quake 3 Arena - Timedemo | |||
Rozdzielczość | Ustawienia | Wynik | |
1024x768 | highest, 0xAA, 0xAF | 68.5 fps |
F.E.A.R. | |||
Rozdzielczość | Ustawienia | Wynik | |
1024x768 | GPU: max, CPU: max, 0xAA, 0xAF | 5 fps | |
800x600 | GPU medium, CPU medium, 0xAA, 0xAF | 14 fps | |
640x480 | GPU min, CPU min, 0xAA, 0xAF | 47 fps |
Wpływ na otoczenie
Hałas
Model T4220 nie jest laptopem głośnym, zaliczylibyśmy go do laptopów cichych. Obroty wiatraczka są wolniejsze niż u poprzedników, stąd powoduje on mniejszy hałas. Trudno właściwie używać tego słowa, gdyż może być mylące. Po pierwsze, LifeBook T4220 dysponuje cichym dyskiem twardym, a wiatraczek daje znać o sobie przy obciążeniu przytłumionym szumem, który narasta i zmniejsza się dość płynnie (nie występują gwałtowne skoki, a odgłos powoli przybiera na sile), którego maksymalna wartość to tylko 37,3 dB.
Hałas
luz |
| 32.8 / 33 / 33.1 dB |
HDD |
| 33.1 dB |
DVD |
| 38.3 / 48 dB |
obciążenie |
| 34.5 / 37.3 dB |
| ||
30 dB cichy 40 dB(A) słyszalny 50 dB(A) irytujący |
||
min: , med: , max: (odległość 15 cm) |
Nagrzewanie
To już tradycja w przypadku laptopów z funkcją tabletu T4xxx, że obudowa nagrzewa się dość mocno. T4220 wypada pod tym względem podobnie jak poprzednicy. Przyczyn tego problemu należy upatrywać w stosunkowo mocnym uszczelnieniu tego komputera - otwory wentylacyjne są widać w oczach FSC złem koniecznym.
Korpus komputera robi się dość gorący w lewej tylnej części. Na spodzie maksymalna temperatura potrafi sięgnąć 45°C, co jest już poziomem niebagatelnym. Z kolei na wierzchu platformy roboczej w tych okolicach mierzyliśmy około 40 kresek - tym samym klawiatura i przylegające elementy obudowy w tej części są również wyczuwane jako nadmiernie ciepłe (jako że ich temperatura przekracza ciepłotę ciała).
Wyściełane zamszem elementy podstawy mają ulżyć nieco użytkownikowi, zmniejszając odczuwanie ciepła, ale naszym zdaniem nie na wiele się to rozwiązanie zdaje.
(±) The maximum temperature on the upper side is 40.3 °C / 105 F, compared to the average of 35.4 °C / 96 F, ranging from 19.6 to 60 °C for the class Convertible.
(±) The bottom heats up to a maximum of 44.9 °C / 113 F, compared to the average of 36.8 °C / 98 F
(+) The palmrests and touchpad are cooler than skin temperature with a maximum of 28.8 °C / 83.8 F and are therefore cool to the touch.
(±) The average temperature of the palmrest area of similar devices was 28 °C / 82.4 F (-0.8 °C / -1.4 F).
Głośniki
Nie zyskały naszego uznania ze względu na wąskie pasmo przenoszenia. Dźwięk jest płaski, nie ma głębi. W dodatku głośność też nie jest przesadna. Wszelako, jak na laptop z funkcją tabletu, głośniczki mogą być. Czego tu chcieć więcej?
Wydajność akumulatora
Na sporo więcej można było liczyć jeżeli chodzi o długość pracy na akumulatorze. Składa się on z 6 ogniw i dysponuje pojemnością 5200 mAh (53,3 Wh). Podczas pracy sprowadzającej się w przeważającej mierze do korzystania z sieci przez WiFi, uzyskaliśmy (wybrawszy zrównoważony plan zasilania) czas w wymiarze trzech godzin z drobnym okładem. Wydawałoby się, że ten niewielki komputer wykrzesa z baterii nieco więcej. Maksimum, na jakie go stać, to nieco ponad cztery godziny, ale przy minimalnej jasności można pracować raczej tylko wieczorem i nie daje ona odpowiedniego komfortu. I tu pojawia się żal za niskonapięciowym procesorem, ale tylko jako uczucie przelotne.
wyłączony / stan wstrzymania | 0 / 0 W |
luz | 17 / 26 / 34 W |
obciążenie |
40 / 55 W |
Legenda:
min: ,
med: ,
max: |
Podsumowanie
LifeBook T4220 wywiera nieprzeparte wrażenie swoją matrycą, która jest przedniej jakości. Wszystko pozostałe schodzi w jej obliczu na plan dalszy. Jej przeznaczeniem jest jednak raczej służenie zabawie i zastosowaniom amatorskim, jako że profesjonaliści potrzebują większej rozdzielczości ekranu.
Obraz, jaki się wyłonił w wyniku przeprowadzonych testów, nie jest jednak w pełni kolorowy. Nie do końca przekonała nas konstrukcja notebooka (stwierdziliśmy pewne uchybienia jeśli idzie o solidność), nagrzewanie się obudowy może być uciążliwe w przypadku korzystania z tego sprzętu jako małego laptopa, czas pracy na akumulatorze nie jest tak długi, jak to jest anonsowane, a matryca nie daje niestety rady w mocnym oświetleniu naturalnym (mocne odbicia występujące na nie dość mocno podświetlonym tradycyjną lampą zimnokatodową ekranie utrudniają pracę nawet w cieniu).
Pomniejsze zalety T4220, poza niedostępnymi zwykłym laptopom możliwościami sterowania komputerem piórkiem i rysowania odręcznego na ekranie, to przede wszystkim wydajny procesor, czyniący tę zabawkę poważną maszyną, której niestraszne są wymagające aplikacje, niewielka hałaśliwość, wbudowany (jako moduł) napęd optyczny oraz będący naprawdę świetną sprawą, jeśli przebywamy poza zasięgiem punktów dostępowych, modem UMTS/HSDPA.
Tylko czy ponad dwukilogramowy (da się go trzymać w jednej ręce) tablet może być wygodnym narzędziem pracy? Ta kwestia będzie dla wielu użytkowników rozstrzygającą w wyborze.
Laptop Fujitsu LifeBook najlepiej kupić w sklepie kuzniewski.pl