Test HP Pavilion dv3640ew
Przed rokiem Hewlett-Packard wprowadził do oferty serię laptopów
Pavilion dv3000 (z ekranem 13,3"), która była sprzedawana początkowo i
głównie w Azji. Po wakacjach 2008 roku pojawiła się zmodernizowana
seria dv3500, w której zastosowano nową kartę grafiki, GF 9300M GS.
Testowany model należy do generacji dv3600, w której GPU zostało po
staremu.
Wstęp
Laptopy Hewlett-Packard znałem dobrze ze starszych konstrukcji – typowo biznesowych bądź aspirujących do miana takich. Kontakt z egzemplarzem serii Pavilion dv3600 to tak naprawdę moja pierwsza styczność z przedstawicielem tej gamy produktów, którą omijałem w sklepach szerokim łukiem. W sumie więc nie wiedziałem, czego się spodziewać po tym maluchu ze znaczkiem HP. Zdawałem sobie sprawę, że linia Pavilion to komputery bardziej do domu niż do podróżowania w plecaku, ale sądząc po małych gabarytach, podchodziłem do niego jako komputera przenośnego z ciekawym designem i interesującymi parametrami. Jaka będzie ocena końcowa, czy przekonam się do marki HP? Zapraszam do lektury.
Obudowa
Zacznę tę część recenzji nietypowo, bo od drobiazgu (który jednak ma niebanalne znaczenie dla wizerunku laptopa). Kiedy ujrzałem w pudle ściereczkę do wycierania, uznałem, że jej dodanie to dobry pomysł – przyda się do pielęgnacji ekranu. Po kilku chwilach od wyjęcia komputera z kartonu zrozumiałem jednak, do czego tak naprawdę jest ona przeznaczona. Obudowa dv3600 jest bowiem zrobiona na wysoki połysk – lakierowana praktycznie w całości. Dotyczy to klawiatury, ramki matrycy, zewnętrznej części pokrywy ekranu, obudowy z boków komputera…. Uff!
Błyszczący jest nawet gładzik. Całe szczęście, że spód obudowy pozostał matowoczarny. Wszystko niewiarygodnie się palcuje, co popsuło moje pierwsze wrażenie, bo design jest po prostu dobry. Laptop jest naprawdę atrakcyjny wizualnie; wystarczy wskazać zastosowany wzór na obudowie oraz taki smaczek jak podświetlane logo producenta na obudowie. Srebrne wykończenia i wysoka jakość zastosowanych materiałów wyróżniają Paviliona dv3600 z gamy oferowanych obecnie konstrukcji. Sztywność obudowy nie budzi zastrzeżeń – nie ugina się ona, ani nie trzeszczy. Sam ekran siedzi sztywno i nie chybocze się.
Pavilion dv3600 został tak skonstruowany, że jego pokrywa otwiera się, zachodząc na tylną część obudowy. Skutkuje to brakiem złączy w tej części. Dodatkowo klapa nie posiada zatrzasku – otwiera się ją, po prostu podnosząc (oczywiście pozostawiając tam swoje odciski palców…).
Można by napisać „mały notebook – mało złączy”, ale do dv3600 bardziej pasuje stwierdzenie „mały notebook – przemyślane rozwiązania”. Producent wyposażył ten laptop w niemalże wszystkie stosowane w dzisiejszych czasach porty, poza złączem pracującym w standardzie IEEE 1394, czyli FireWire (znam osoby, które faktycznie je wykorzystują, więc brak takowego odnotowuję jako minus). Porty te są rozlokowane prawie wzorowo.
Integracja gniazd eSATA i USB to bardzo dobre rozwiązanie – pozwala wykorzystać miejsce do maksimum. Niestety, umieszczenie czytnika kart pod złączem ExpressCard to mało ergonomiczne rozwiązanie – włożenie do gniazda EC np. modemu HSDPA a następnie umieszczenie w czytniku karty SD jest niemalże niewykonalne bez podniesienia notebooka w powietrze. Drugi zgrzyt to wyjście VGA; nie ma możliwości dokręcenia wtyczki do notebooka, przez co kabel umocowany jest mało stabilnie, a ponadto możliwe jest porysowanie obudowy wkrętami od wtyczki kabla.
Z przodu obudowy znajdziemy trzy gniazda typu mini jack (mikrofon i dwa wejścia dla niezależnych słuchawek), CIR (czyli odbiornik podczerwieni dla pilota zdalnego sterowania mediami) a także trzy białe diody sygnalizujące włączenie komputera, ładowanie oraz pracę dysku twardego. W tym miejscu nasuwa się pytanie: po co komu podwójne niezależne słuchawki? Wizualnie zastosowanie białych diod bardzo przypadło mi do gustu – wyglądają neutralnie i gustownie.
Porty z prawej strony są rozłożone prawidłowo i nic nie przeszkadza w obsługiwaniu napędu optycznego. Kiedy ten ostatni jest zbędny, można go bezproblemowo wyjąć i włożyć na jego miejsce zaślepkę. Warto wspomnieć, że zastosowany interfejs napędu to SATA, a nie żadne ATAPI (przynajmniej tak wygląda). Jest to o tyle ważne, że przy zastosowaniu odpowiedniej kieszeni można umieścić w tej wnęce drugi napęd HDD. Oczywiście dodatkowy dysk skraca czas pracy na zasilaniu akumulatorowym, ale i tak byłby atutem – wystarczy porównać chociażby transfer danych pomiędzy USB a SATA, by przekonać się o jego wyższości nad dyskiem zewnętrznym. Sam napęd optyczny pracuje cicho; przetestowany na kilku płytach nie miał problemu z odczytem.
Osprzęt
Postanowiłem podzielić ten segment recenzji na trzy części (ogólną, dzienną i nocną), a to z bardzo prostego powodu – notebook został wyposażony w podświetlaną klawiaturę.
Klawiatura pracuje stabilnie i pewnie – nic się nie ugina. Przyciski chodzą miękko, a ich używanie jest przyjemne. Pisanie nie stanowi problemu. Cała klawiatura jest błyszcząca z białymi symbolami – ma ciekawy i całkiem efektowny wygląd. Niestety, lakierowana powierzchnia klawiszy sprawia, że w pewnych warunkach światło odbija się na tyle silnie, że symbole na klawiaturze stają się niewidoczne.
Za klawiaturą znajdują się przycisk zasilania oraz pasek przycisków multimedialnych. Wszystkie poza wyłącznikiem to elementy sensoryczne, czyli takie, które tak naprawdę się dotyka a nie wciska.
Obsługa paska multimedialnego odbywa się bez żadnych problemów; oczywiście poza pozostawianiem wszechobecnych odcisków palców. Z drugiej strony taki wygląd zmusza właściciela do stałego troszczenia się o komputer, bo wszelkie zaniedbania widać na nim bardziej niż na innych konstrukcjach. Ciekawym rozwiązaniem jest też kontrolka będąca zarazem sensorycznym przyciskiem na pasku multimedialnym. Kiedy sieć WLAN jest wyłączona, świeci się czerwono. Po jej dotknięciu (i włączeniu tym samym WLAN) kolor diody zmienia się na niebieski.
Przed klawiaturą znajdują się dwie rzeczy: mały przycisk od włączania/wyłączania touchpada oraz sam gładzik bliżej przedniej krawędzi obudowy. Mały przycisk jest dobrym rozwiązaniem. Jego umiejscowienie i wykonanie oceniam jednak ujemnie. Do tego ciężko się go używa; czasem trzeba go wcisnąć mocniej, żeby zaskoczył. Przycisk ten sygnalizuje stan na podobnej zasadzie jak w przypadku kontrolki WLAN. Kiedy gładzik jest włączony, podświetla się na biało, kiedy wyłączony – na czerwono.
Sam touchpad wygląda i działa bez zarzutu. Z tym zastrzeżeniem, że jak na każdym innym elemencie notebooka, który ma styczność z palcami albo dłońmi, pozostają na nim ślady.
Mały HP przy użytkowaniu dziennym sprawuje się bez zarzutu. Wszystko wygląda bardzo ładnie; oko cieszy gustowna, bardzo dobrze działająca klawiatura, wzorek na obudowie i białe podświetlanie paska multimedialnego. Całość zaburza jednak palcowanie – chciałbym o tym nie pisać, ale się po prostu nie da.
Kiedy jednak za oknem robi się ciemno, a użytkownik potrzebuje pracować w totalnych ciemnościach (żeby np. nie budzić dziecka, żony, psa* [*niepotrzebne skreślić]), dv3600 okazuje się bardzo dobrze przygotowany, a to za sprawą podświetlanej klawiatury.
Przez użycie w dowolnym momencie skrótu Fn+spacja można sprawić, że symbole rozbłysną delikatnym, białym podświetleniem. Całość wygląda bardzo efektownie i nadzwyczaj praktycznie. Klawisze są podświetlane równomiernie, a jeżeli użytkownik będzie musiał pracować w znikomym natężeniu światła, to rozwiązanie sprawi, że komfort użytkowania laptopa podniesie się znacząco. Czy można się do czegoś przyczepić? Generalnie nie, na siłę – tak. Jeżeli HP skonstruowało tak designerski notebook, to mogło zrobić podświetlany obwód gładzika i czytnika linii papilarnych. Ale to już moja, całkowicie subiektywna opinia.
Obraz
Matryca wyprodukowana przez AU Optronics ma przekątną 13,3 cala, wykorzystuje podświetlanie diodami LED i pracuje w maksymalnej rozdzielczości 1280x800 (co przy tej przekątnej jest rozmiarem optymalnym). Wyświetlacz jest utrzymany w duchu całego komputera – tzn. ładnie i błyszcząco. Matryca jest szklista i odbija wszystko, co tylko może. Oczywiście wyświetlane kolory są dzięki temu żywsze, ale komfort pracy bywa pogorszony. Szczególnie kiedy mamy do czynienia z dużymi refleksami.
Kąty widzenia obrazu w poziomie są bardzo dobre; w pionie natomiast obraz wyraźnie blaknie i zanika po odchyleniu ekranu.
Osiągi
Testowany model był wyposażony w procesor Core 2 Duo P7450 (to jedna z najnowszych jednostek Intela, Penryn cechujący się częstotliwością taktowania 2,13 GHz, FSB 1066 MHZ, 3 MB L2 Cache i TDP 25 W) i kartę graficzną Nvidia Geforce 9300M GS. Wydajność notebooka przedstawia się dobrze jak na komputer z takimi podzespołami. Jego przewagą nad większością konkurentów o podobnej wielkości jest posiadanie autonomicznej, a więc dysponującej własną pamięcią wideo (a nie zintegrowanej, odwołującej się do współdzielonej pamięci systemowej) karty graficznej.
Egzemplarz, który mi udostępniono, był wyposażony w pamięć operacyjną DDR2 o pojemności 3072 MB (w dwóch modułach, 1 + 2 GB) taktowaną z częstotliwością 800 MHz.
W modelu dv3640ew znalazł zastosowanie dysk twardy produkcji Toshiby o pojemności 320 GB z talerzami wirującymi z prędkością 5400 obr/min. Przeprowadzony test pokazał, że pracuje on prawidłowo. HP (tak jak inni producenci) nie rozpieszcza swoich klientów i notebook jest standardowo wyposażony tylko w partycję o pojemności 287 GB, nie licząc partycji Recovery.
Wszystkie testy przeprowadzono w rozdzielczości 1024x768
3dMark2001 | 13287 pkt. |
3dMark05 | 3250 pkt. |
3dMark06 | 1879 pkt. |
PcMark05 | 4809 pkt. |
Wpływ na otoczenie
Hałas
Wydawać się może, że komputer pracuje niemalże bezgłośnie; w pierwszych chwilach rzeczywiście tak jest. Wiatrak działa bardzo cicho, a czasami słychać charakterystyczne terkotanie dysku twardego. Notebook nie grzeje się, a sama praca jest przyjemna. Niestety, ta właściwość Paviliona dv3600 dotyczy tylko pracy biurowej oraz oglądania filmów (Word, Excel czy WMP nie obciążają zbytnio CPU i GPU). Dopiero po próbie obciążeniowej, czyli uruchomieniu na maszynie po kilka razy PCMarka05 i 3DMarka06, można zauważyć gorszą kulturę pracy.
Ciepło
Konstrukcja nagrzewa się w okolicach miejsca spoczynku lewej dłoni, co do przyjemności nie należy. Wskazania Everesta odnośnie temperatury rosną (z 50 do niemalże 80 stopni Celsjusza!), a do tego wszystkiego włącza się wiatrak, który pracuje dosyć głośno.
Miłym zaskoczeniem jest na pewno wydajność tego wiatraka. Spodziewałem się jego dłuższej pracy i mniejszych spadków temperatur.
Wydajność akumulatora
Sądziłem, że akumulator (6-komorowy, o pojemności 55 Wh) wytrzyma minimum 3 h. Niestety, spasował po około 2 h 5 min w trybie pełnej wydajności i prawie 2 h 20 min w trybie zalecanym przez HP (kompromis pomiędzy pracą na baterii i wydajnością). Oba testy zostały przeprowadzone bez połączenia z siecią WLAN. Jej włączenie i pobieranie jakichś danych skróciłoby czas pracy.
W notebooku tej klasy oczekiwania co do akumulatora są dużo wyższe ze względu na większą mobilność podyktowaną względnie małymi rozmiarami konstrukcji. Wychodzi więc na to, że trzeba odnotować kolejny minus.
Recovery... a niby jak?!
Ten wątek chciałem pominąć, ale jednak nie powstrzymałem się. Pavilion dv3600 nie ma w zestawie płyty instalacyjnej czy też płyty Recovery z systemem operacyjnym. Jedyne, co znalazłem w kartonie, to wesoła ulotka z rysunkiem poszukiwanej przeze mnie płyty, informująca o tym, że komputer został wyposażony w nowy system odzyskiwania systemu HP Protect Smart. Wszystko miło, ślicznie, pięknie, kolorowo tylko co wtedy, gdy:
- dysk twardy ulegnie uszkodzeniu,
- zdecyduję się na wymianę dysku.
Oczywiście HP nie wziął takiej opcji pod uwagę – no bo i po co… Brak płyty Recovery odnotowuję jako minus, ponieważ zmusza to użytkownika w pewnych sytuacjach do niepotrzebnej straty czasu i zabawy w szukanie, pożyczanie, kupowanie płyty z systemem operacyjnym.
Podsumowanie
Kilka zdań na zakończenie to tak naprawdę najtrudniejsza cześć tej recenzji. HP Pavilion z serii dv3600 budzi bowiem mieszane uczucia. Z jednej strony to dobrze skrojona konstrukcja, ładnie pracująca, wyposażona w podświetlaną klawiaturę. Zaletą notebooka jest niewątpliwie bardzo dobra matryca z podświetleniem LED i zadowalającym odwzorowaniem barw. Z drugiej strony mamy takie niekorzystne cechy jak grzanie się, głośny wiatrak, palcowanie obudowy, paskudne refleksy, krótko trzymający akumulator.
Czy ten sprzęt jest wart wydanych na niego pieniędzy? Trudno powiedzieć. Zapewne przypadnie do gustu osobom wybierających notebook pod kątem nietuzinkowego wyglądu czy harmonii z wystrojem mieszkania. Niestety, HP nie przekonał mnie do tego modelu, ani tym bardziej do siebie.
Dziękujemy za wypożyczenie egzemplarza do testu firmie X-KOM.